PAPIEŻ NIE BĘDZIE NAM NICZEGO DYKTOWAŁ
Wybór nowego pasterza Kościoła rodem zza żelaznej kurtyny zdumiewa wolny świat oraz wywołuje konsternację przywódców światowego centrum ateizmu i niebezpiecznie podnosi poziom adrenaliny niemłodych rezydentów Kremla. Na naradzie aparatu kierowniczego Rady ds. Religii i Urzędu ds. Wyznań zasygnalizowano poważne zaniepokojenie negatywnymi skutkami konklawe dla systemu socjalistycznego. Jana Pawła II oceniono, jako wzbudzający nadzieję na przetrwanie i rozwój środowisk katolickich. Na Litwie, Łotwie i Białorusi odnotowano żądania przywrócenia nauki religii, a na Ukrainie Zachodniej aktywizację środowisk unickich, formalnie zakazanych. Anty-Kościół spodziewa się pontyfikatu walki z krajami socjalistycznymi pod sztandarem praw człowieka, wolności jednostki i prób oddziaływania na młodzież. Ten papież jest przede wszystkim Słowianinem, tłumaczy ks. Jacques Fournier wysokiej rangi sowieckim oficjelom w rozmowie „konsultacyjnej” na początku 1979 r. Kapłana, animatora Stowarzyszenia Francja-ZSRR, poprawia Wiktor Wołodinow, dyrektor ds. międzynarodowych w Ministerstwie ds. Wyznań: Pan się myli. On jest przede wszystkim Polakiem. O Rosji wie tyle, ile wiedzą Polacy. W maju 1979 r. przypada dziewięćsetna rocznica męczeńskiej śmierci świętego Stanisława. Papież deklaruje chęć wzięcia udziału w planowanych uroczystościach. Ale komuniści uważają biskupa krakowskiego za patrona walki Kościoła z państwem, więc zabiegi Episkopatu i dyplomacji watykańskiej natrafiają na opór warszawskiego reżimu. Władze zmierzają do jak najdalszego odsunięcia w czasie wizyty Papieża w Ojczyźnie. Na Warszawę naciska Moskwa. Breżniew osobiście perswaduje Gierkowi niestosowność i ryzyko zaproszenia Jana Pawła. 11 grudnia 1978 r., Kania, który jeszcze niedawno określał kardynała Wojtyłę, jako człowieka nadętego pychą, oświadcza sekretarzowi Episkopatu Polski, że władze nie godzą się na przyszłoroczną wizytę. 19 grudnia, dyrektor Biura Sekretariatu Episkopatu, ks. Alojzy Orszulik, przedstawia ministrowi ds. Wyznań Kazimierzowi Kąkolowi ewentualne następstwa braku zgody władz na pielgrzymkę Papieża. Ksiądz Prymas Wyszyński obawia się niepokojów i trudności po ujawnieniu tego społeczeństwu, zwłaszcza w tej niełatwej sytuacji ekonomicznej. Niewykluczone jest podważenie zaufania do Polski na Zachodzie, a w konsekwencji kłopoty, na przykład z uzyskaniem kredytów. Informację o zamiarze przybycia papieża do Ojczyzny, przekazano tymczasem opinii publicznej w zwyczajowym komunikacie ze 166 Konferencji Episkopatu. W specjalnym orędziu na Boże Narodzenie, skierowanym do wiernych archidiecezji krakowskiej, Papież sygnalizuje pragnienie wzięcia udziału w uroczystościach rocznicowych. Niejako przy okazji, dochodzi do bezprecedensowej ingerencji w tekście papieskim na łamach Tygodnika Powszechnego, co odnotowują skrupulatnie media wolnego świata. W styczniu 1979 r., na odprawie w MSW, Kania, powraca do tematu oryginalnej satysfakcji warszawskiego reżimu: […] obok licznych niepokojów i wątpliwości, jakie przeżywamy w związku z wyborem Wojtyły na papieża, cieszy również pewność, że nie zostanie on przewodniczącym episkopatu polskiego [sic]. Aby to się stało, prowadziliśmy określoną subtelną działalność. Wieloletni partyjny nadzorca policji politycznej reżimu, a zarazem spraw wyznaniowych, miał zapewne na uwadze subtelne zalecenia wynikające z Planu pracy wydziału I Departamentu IV MSW na lata 1978-1979. Jego autorzy, ppłk Zenon Płatek i mjr Adam Pietruszka, za cele priorytetowe uznali inwigilację środowiska biskupów oraz wpływowych osób świeckich, odgrywających znaczącą rolę w Biurze Prasowym Episkopatu i redakcji Tygodnika Powszechnego, bliskiej kardynałowi Wojtyle. Poprzez kombinacje operacyjne zamierzano wpływać na posunięcia personalne we władzach kościelnych. Drogą dialogów polityczno-operacyjnych planowano rozwarstwianie Episkopatu i kompromitowanie niektórych jego członków, skłócanie kardynałów Wyszyńskiego i Wojtyły, oczernianie bpa Ignacego Tokarczuka, obniżanie autorytetu innych hierarchów. Ton narracji Kani nasuwa wniosek, że nadzorowane przezeń służby doprowadziły, jeśli nie do wyboru, to wypromowania metropolity krakowskiego na papieża! Mimo oczywistej irracjonalności omawianego przekonania wysokiej rangi przedstawiciela władz, fraza ta powracać będzie w wypowiedziach rangi prominentów reżimu. 24 stycznia, przed pierwszą podróżą apostolską Jana Pawła II do Ameryki Południowej, na Watykan przybywa Andriej Gromyko. To nie pierwsza wizyta długoletniego szefa dyplomacji imperium sowieckiego w państwie watykańskim. Podczas dwugodzinnej rozmowy, papież wspomina oględnie o niedostatecznym respektowaniu swobód wyznaniowych w świecie i stawia konkretne pytanie: Panie ministrze, czy uważa pan za normalne, że milionowa rzesza katolików na Białorusi nie ma biskupa? Słynny Mister Niet nie czuje się skonfundowany. Nie na takie pytania odpowiadał. Zamiast odpowiedzi wprost, snuje opowieść o wręcz modelowym rozwiązaniu zastosowanym w ZSRR, gdzie swobody wyznaniowe gwarantuje konstytucja. Po prostu… Natomiast rozpowszechniane przez media na Zachodzie wiadomości o prześladowaniach religijnych w jego kraju uważa za z gruntu fałszywe, podobnie jak robienie męczenników ze zwykłych kryminalistów. Z początkiem roku, wizytę w warszawskim „białym domu” składa zaufany człowiek frontu propagandowego, redaktor Jerzy Ambroziewicz, aktualnie korespondent PR i TVP we Włoszech. Przybywa w charakterze kogoś w rodzaju, powiedzmy, posłańca. Audiencji udziela mu sekretarz Kania. - Papież nie będzie nam tu niczego dyktował, dość mamy tych jego fauli – zapowiada gościowi. – Wiecie, jak on z nami zagrywał, jak był w Krakowie? Teraz wydaje mu się, że może z nami rozmawiać poprzez plac świętego Piotra. Kania wykłada gościowi pryncypia polityki partii wobec Watykanu. Redaktor relacjonuje natomiast clou swojej niedawnej rozmowy z sekretarzem najważniejszej osoby w Kościele katolickim. Ksiądz Stanisław Dziwisz zasugerował spodziewane – katastrofalne! – skutki niewpuszczenia papieża do Polski. Meldunek Ambroziewicza nie powstrzymuje Kani przed monologowaniem: - Papież uważa, że wystarczy podejść do okna i zakomunikować […], że ma ochotę odwiedzić ojczyznę. Nie pozwolimy się tak traktować. To jest obraza. To te same nieczyste zagrania, które stosował wobec nas, bedąc w Krakowie kardynałem. - Towarzyszu sekretarzu, dotychczasowe mecze z kardynałem rozgrywaliście w Krakowie – mówi Ambroziewicz. – Ale teraz mecz został przeniesiony do Rzymu, gdzie są kamery wszystkich telewizji świata. To nie polska liga, towarzyszu sekretarzu, to mundial. Temat pielgrzymki papieskiej staje podczas rozmowy prymasa z I sekretarzem partii. Gierek nie neguje, że papież, jako obywatel Polski ma prawo do przyjazdu, [ale] jako szef watykańskiego państwa musi z naszym państwem termin uzgodnić. Prymas nie zaprzecza oczywistości. Dialog doprowadza do abdykacji przywódcy PZPR z twardego stanowiska władz i wyrażenia wstępnej zgody na pielgrzymkę w rozpoczynającym się roku. Efektem rozmowy jest powołanie państwowo-kościelnej komisji ds. wizyty papieskiej. Trwają jeszcze wyjaśnienia, nawet spory, ale bardziej natury prestiżowej. Następuje zasadniczy zwrot. 19 lutego, kilka dni po pierwszym posiedzeniu komisji, kierownik Zespołu ds. Kontaktów ze Stolicą Apostolską, Kazimierz Szablewski, dostaje w Rzymie instrukcję zasadzającą się na stwierdzeniu o życzliwości władz do papieskiej podróży [oraz deklaracji], że gotowi jesteśmy go witać jeszcze w 1979 r. Dyskusja dotyczy nie roku, a miesięcy. 20 lutego przybywają do Rzymu arcybiskupi - Bronisław Dąbrowski i Franciszek Macharski, nowy metropolita krakowski, przedtem rektor krakowskiego seminarium duchownego i bliski współpracownik kardynała Wojtyły. Sekretarz Episkopatu otrzymuje od papieża zgodę na dwutygodniową prolongatę terminu. 2 marca, PAP podaje komunikat o pielgrzymce Jana Pawła II do Ojczyzny z początkiem czerwca. Zaprasza Prymas Polski, a przewodniczący Rady Państwa wyraża zadowolenie władz państwowych i wysyła do Watykanu oficjalne zaproszenie dla Papieża. Dwa dni później, Jan Paweł II podpisuje swoją pierwszą encyklikę Redemptor hominis. Programowy dokument pontyfikatu przywołuje zapisy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, fundamentu Organizacji Narodów Zjednoczonych, a ponadto - encyklikę Piusa XI Divini redemporis (1937). Dokument Kościoła katolickiego uznawany za najbardziej wymowne potępienie komunizmu i preferowanej w tym ustroju walki z religią. Mury Kremla zadrżały – podobno – od przekleństw lokatorów. W mediach zachodnich pojawiają się ironiczne komentarze, że Breżniew i towarzysze rozważali, czy nie wypowiedzieć wojny Watykanowi, albo – choćby – zbombardować… Na nieciekawą aurę trafia więc I sekretarz PZPR, który w połowie marca przybywa do Moskwy. Gierek w rozmowie z Leonidem Breżniewem zachwala podjęte dwa lata przedtem różne przeciwdziałania zapobiegające objęciu przez kardynała Wojtyłę funkcji prymasa po Stefanie Wyszyńskim, który po skończeniu 75. lat mógł przejść na emeryturę. Obawy kierownictwa partii przed zastąpieniem go jeszcze większym prawicowcem, rozwiewa wybór metropolity krakowskiego na papieża. Gierek pociesza genseka frazą popularną wśród polskich towarzyszy, że lepszy Wojtyła jako papież w Rzymie, niż jako prymas w Polsce. Z zachowanej w zbiorach KC PZPR notatki na temat moskiewskich rozmów wiemy, że nazajutrz – 14 marca – Gierek przedstawia stanowisko Biura Politycznego w sprawie wizyty papieża w Polsce, ministrowi spraw zagranicznych imperium. Andriej Gromyko wyraża zrozumienie i uznanie […] określając je jako realistyczne. Popiera koncepcję nadania wizycie papieża charakteru manifestacji na rzecz pokoju, odprężenia i rozbrojenia. Podkreśla, że mimo zasadniczych różnic ideologicznych, jakie dzielą kościół i socjalizm, właśnie w sferze problemów międzynarodowych istnieje najszersza płaszczyzna współdziałania. Doświadczony sowiecki dyplomata dzieli się z Gierkiem przemyśleniami będącymi pokłosiem jego wizyty na Watykanie. Przede wszystkim, podkreśla (chyba) z uznaniem, nowy papież w przeciwieństwie do swoich poprzedników wykazuje dużą znajomość problemów międzynarodowych i to wielu szczegółowych kwestii, czuje się w tej dziedzinie swobodnie i pewnie. Swoje spostrzeżenia uzasadnia, że w rozmowie na tematy międzynarodowe nie uczestniczył – wbrew zwyczajowi – abp Agostino Casaroli, odpowiednik Gromyki w państwie watykańskim, a tylko tłumacz. Kolejna refleksja dotyczy osobowości Jana Pawła II: […] odczuwa się, że papież wywodzi się z intelektualnego centrum katolickiego. Reasumując – [papież] już od dawna musiał systematycznie śledzić problemy międzynarodowe, stwierdza Gromyko. Mister Niet nie ma wątpliwości, że na tronie papieskim jest człowiek doświadczony. Niebezpieczny, bo, jak określa kolokwialnie - kuty na cztery nogi. Uczula, przestrzega Gierka, że [to] nasz wspólny groźny przeciwnik ideologiczny i polityczny. Zwraca uwagę profetyczna zapowiedź, że Papież może (…) sprawić wiele kłopotów, również Polsce. Co to znaczy również? Łatwo się domyśleć, komu jeszcze, a może przede wszystkim papież może „zaszkodzić”… No, ale tego Mister Niet nie dopowiada, licząc zapewne na inteligencję Gierka. Natomiast uwypukla jeszcze jeden - istotny widocznie z jego punktu widzenia - szczegół. Papież jest zdrowy i sprawny, tak jakby całe życie zajmował się wyłącznie troską o swoje zdrowie, zauważa z podziwem, a niewykluczone, że i z zazdrością 70-letni podówczas Gromyko. Zdrowy i sprawny, więc tym groźniejszy dla imperium? 4 kwietnia umiera nagle sekretarz stanu kard. Jean Villot. Na jego miejsce papież desygnuje dotychczasowego sekretarza Rady ds. Publicznych Kościoła, 64-letniego abpa Agostino Casarolego (30 VI 79 zostanie kardynałem). Wcześniej kilkakrotnie odwiedzał Polskę, a teraz negocjuje w Warszawie przebieg wizyty Ojca Świętego w Ojczyźnie. Dochodzi do zdarzeń wprost niewiarygodnych. Władze usiłują wpłynąć na teksty przemówień Jana Pawła II. Stanisław Kania – przypominam, sekretarz partii - oraz Emil Wojtaszek, minister spraw zagranicznych, przekazują Kazimierzowi Szablewskiemu postulaty władz reżimowych adresowane do papieża. Ideolodzy warszawskiego anty-Kościoła formułują rodzaj „wytycznych”, jakie należy poruszyć w rozmowach z abp Casarolim, po którym spodziewają się wpływu, co najmniej na redakcję, właściwą korektę, inaczej mówiąc - treść wystąpień Ojca Świętego. „Wytyczne” zawarto w kilku punktach. Dokument obwarowany na wiele lat klauzulą tajności, później dostępny tylko wąskiemu gronu badaczy, pozostaje dla opinii publicznej nieznany. Warszawa oczekiwała od przywódcy państwa watykańskiego wyrażenia uznania […] dla dorobku socjalistycznej Polski, która w lipcu obchodzi 35–lecie wyzwolenia i odrodzenia, [oraz] dla epokowych zmian w dziedzinie pozycji społecznej ludzi pracy, ich sytuacji socjalnej, ich praw swobód obywatelskich, awansu kulturowego, dla wzrostu międzynarodowej pozycji swojej ojczyzny. Reżim chciał, by Jan Paweł II [nawiązał] do 40-lecia hitlerowskiej agresji na nasz kraj ojczysty i 40-lecia II wojny światowej zwracając uwagę nie tylko na utratę niepodległości, ale i postawienie narodu przed biologiczną zagładą, jego męstwo w walce z hitlerowskim okupantem na wszystkich frontach walki i jego wyzwolenie przez Armię Radziecką. Przemówienia Papieża są dobrą okazją, by budzić sprzeciw wobec sił wojny i zainteresowanie odprężeniem. W dokumencie znajdujemy także frazę, którą trudno odczytać inaczej, niż swego rodzaju pouczenie, czy przestrogę: […] Byłoby bardzo źle, gdyby w przemówieniu papieża wysunięto hasło pojednania Polaków z Niemcami. Władze dążą do nadania wizycie papieża charakteru państwowego, co wzbudza pewien niepokój w kierownictwie Episkopatu Polski. Zamiary i spekulacje anty-Kościoła polskiego przecina list do Prymasa Polski (datowany 25 IV 79), w którym Jan Paweł II pisze: Przyjazd Papieża do Ojczyzny ma charakter religijny. Spotkania z przedstawicielami Władz Politycznych odbywają się tylko w tym kontekście. Pielgrzymkę papieską poprzedzają odprawy dla redaktorów naczelnych mediów, organizowane przez pion propagandy KC partii. Ich efekt odzwierciedlają bliźniaczo podobne wstępniaki, jak w Życiu Warszawy: Wizyta Polaka, piastującego najwyższą godność w Kościele, oczekiwana jest z serdecznością zarówno przez władze, jak i przez społeczeństwo. Szczególnej wymowy nabiera fakt, że papież przybywa do ojczyzny, kiedy obchodzimy 35-lecie narodzin Polski Ludowej, w czasie poprzedzającym też inną znamienną rocznicę w dziejach naszego narodu – 40 rocznicę napadu Niemiec hitlerowskich na Polskę. Podobny ton dominuje w komentarzu redaktora naczelnego tygodnika Kultura Dominika Horodyńskiego: Papież Wojtyła spotka się z najwyższymi władzami […], jego przyjazd podnosi takie problemy, jak stan stosunków między Polską a Stolicą Apostolską, stosunki między państwem a Kościołem oraz – poprzez swój charakter religijny właśnie - szeroką problematykę jedności narodu, tak niezbędnej Polsce dziś i w przyszłości. Centrala KGB alarmuje Kreml, że Papież wyprawia się do ojczystego kraju w celu skruszenia fundamentów całego bloku sowieckiego. Pryncypialni przywódcy światowego centrum anty-Kościoła przeżywają katusze na samą zapowiedź pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Atmosfera gęstnieje z każdym dniem. W ramach akcji pod kryptonimem Lato’79, MSW mobilizuje wszystkie służby, 70 tysięcy funkcjonariuszy, w tym 20 tysięcy nieumundurowanych. Jak wspomina bp Alojzy Orszulik, funkcjonariusze bezpieki i milicji nawiedzali mieszkańców kamienic na trasie przejazdu papieskiego orszaku, z nakazami nie otwierania okien i nie wychodzenia na balkony. Straszyli, zwłaszcza starsze osoby, przed wychodzeniem z domów, bo podczas niedawnej pielgrzymki papieża do Meksyku tłum stratował osiemnaście osób. Przestrogom towarzyszyła informacja o zapobiegliwej trosce władz. Przygotowano już trumny różnych rozmiarów dla potencjalnych zadeptanych (sic!).
W sobotę, 2 czerwca 1979 roku, samolot papieski ląduje na warszawskim Okęciu. Jan Paweł II po zejściu na płytę lotniska całuje ziemię. Symboliczny znak wzbudza konsternację oficjeli. Naprawdę pocałował, szepczą między sobą i wymieniają zakłopotane spojrzenia. |